Na takiej wysokości dla osób nieprzyzwyczajonych (na przykład dla nas) choroba wysokościowa zaczyna trochę doskwierać. Ale nie ma powodów do obaw, w Peru znają wiele sposobów na radzenie sobie z objawami. Dziwnym trafem, większość z nich opiera się na produktach z koki. A więc mamy herbatę z koki, coca-cookies, cukierki z koki, a wreszcie całe liście koki do żucia. Wygląda to mniej więcej tak, jak na zdjęciu obok.
Czy pomaga, trudno mi powiedzieć, bo objawów poza trudnością ze złapaniem oddechu na szczęście nie miałem, ale muszę przyznać, ze ciasteczka są smaczne. :)
Żeby nie było, że cały post promuje tylko zażywanie koko-pochodnych produktów, to wrzucam także parę zdjec pstryknietych po drodze. Po drodze przez Reserva Nacional Salinas y Aguada Blanca, mielismy okazje zobaczyc troche roznych zwierzakow, m.in. dzikie wigonie (vicuña) i nie-dzikie lamy i alpaki.
Wulkan Chachani widoczny po drodze:
Tak wygląda 4800 metrów nad poziomem morza. ;) słupki poukładane z kamieni to tzw. apu, symboliczna ofiara dla bogów gór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz