sobota, 6 sierpnia 2005

Imprezka w SF?

Pewnego pięknego dnia (a raczej wieczoru) o godzinie 12 wieczorem wpadliśmy na genialny pomysł: jedziemy na imprezę do San Francisco.

Zaraz po zakończeniu pracy wsiedliśmy do samochodu i dojechaliśmy do San Fran w niewiele ponad godzinę... ale o drugiej w nocy okazało się, że imprezy już się skończyły (albo nie wiedzieliśmy gdzie szukać) i nie dało się znaleźć sensownego motelu (albo znowu nie wiedzieliśmy gdzie szukać).


No to się przekimaliśmy w samochodzie. W pięć osób. Było bardzo wygodnie, jak to zazwyczaj podczas spania w samochodzie. Z rana pojechaliśmy do China Town, a potem zjedliśmy lunch w Bubba Gump Shrimp (pycha!) na Pier 39 i pogapiliśmy się na Alcatraz, skąpane we mgle.

Mieliśmy jeszcze podjechać na chwilę do Golden Gate, którego złośliwie zasłaniała mgła, ale zdecydowaliśmy się wracać do Santa Cruz na popołudnie do pracy... dobra decyzja, bo ledwo co zdążyliśmy. Pozostało trochę miłych wspomnień, pare fotek, które wrzuciłem do tego albumu i dwa filmiki, dla tych którzy nie wierzą na słowo, że lwy morskie to hałaśliwe bestie.