poniedziałek, 5 maja 2008

Buenos Aires

U wielu ludzi to miasto wzbudza zachwyt... pewnie słyszeliście określenie "Boskie Buenos". Mnie jakoś do gustu zupełnie nie przypadło. Ot kolejna wielka, brudna, zatłoczona i odrapana metropolia.
Warte odnotowania są super-szerokie ulice (włącznie z najszerszą na świecie 140-metrową Avenida 9 de Julio) - urbaniści za wczasu poszli po rozum do głowy i po centrum można się w miarę sprawnie poruszać. Sprawnie zorganizowany jest też transport publiczny wraz z 5 liniami metra (must see - linia A z drewnianymi wagonami z 1913 r., najstarsze w płd. Ameryce).

A poza tym... na "najpiękniejszych" wg przewodnika ulicach leżą sobie pod co drugą latarnią worki śmieci. Wszystkie najciekawsze pomniki i zabytki architektury publicznej są na ogół ogrodzone wysokim płotem z obawy przed wandalami. Na dodatek podobno połowa populacji żyje poniżej progu ubóstwa, nie dziwne więc, że odbija się to na zwiększonej przestępczości, a policji na ulicach jakoś nie widziałem. Wystarczyły dwa dni, żeby ktoś używając popularnego sposobu "na musztardę" próbował (na szczęście nieskutecznie) mnie okraść. Prawdę mówiąc byłem zadowolony udając się we wtorek na lotnisko, że nie będę tu musiał spędzać więcej czasu.





















Więcej fajnych zdjęć z Buenos Aires możecie zobaczyć tutaj oraz tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz